środa, 3 lutego 2016

Prolog

   Bradford jeszcze nigdy nie było tak zatłoczone.
   Przymknąłem powieki i oparłem czoło o kierownicę, wzdychając głęboko do samego siebie. Byłem tak cholernie wykończony, że marzyłem jedynie o gorącym, długim prysznicu. Rozmarzyłem się, wyobrażając sobie, jak parząca woda obmywa moje ciało, a ja odchylam głowę do tyłu, powolnym ruchem dłoni przecierając twarz.
   Nagle usłyszałem klakson samochodu i podskoczyłem, orientując się, że korek nieco się rozluźnił, a czerwone światło, na którym stanąłem, zmieniło swój kolor na zielony. Zerknąłem we wsteczne lusterko i zobaczyłem, jak zirytowany facet siedzący w aucie za mną gestykuluje rękoma, żebym ruszał. Wywróciłem oczami i zmieniłem bieg, przyciskając pedał gazu.
   Nie minęło pół minuty, a znowu stanąłem. Uderzyłem ze złością w kierownicę w taki sposób, że wystraszyłem się, że zaraz odpadnie. Miałem prawo jazdy zaledwie dwa miesiące, a rodzice dawali mi swój samochód w zaufaniu, że nic złego nie zrobię. Sprawdziłem, czy wszystko jest w porządku i odchyliłem się na siedzeniu. Nie mogłem tu wytrzymać. Jeszcze raz spojrzałem na samochód za mną i upewniając się, że jest wystarczająco daleko, by manewr mi się udał, nieco się cofnąłem, po czym skręciłem w lewo i wyjechałem z korku. Musiałem wjechać na równoległy pas. Nie chciałem udać się drogą, do której właśnie zmierzałem, ale nie było innego wyjścia, by szybko dostać się do domu.
Na światłach, które w tę stronę nie były oblężone, skręciłem w prawo i wjechałem na jedną z najniebezpieczniejszych dzielnic Bradford. Używałem terminu "jedną z", ponieważ istniała jeszcze jedna, jednakże nie chciałem o niej myśleć. Zanim udałem się do szkoły średniej, tamto miejsce jakoby mnie wychowało, zapoznając mnie z paleniem zioła i nielegalną bronią. Tam, gdzie mieszkałem wcześniej, nie znałem takich rzeczy i dopiero tutaj dowiedziałem się, czym są.
   Światła uliczne stopniowo zaczęły występować coraz rzadziej, więc musiałem wytężyć wzrok, by czegoś nie przeoczyć, pomimo zapalonych samochodowych lamp. Z odrazą wyjrzałem przez okno. Z obskurnego klubu właśnie wyszła para, która zaczęła obściskiwać się zaraz po zamknięciu drzwi. Wywróciłem oczami. Było tu brudno, wszędzie czułem papierosy i ochota zapalenia zżerała mnie od środka, jednak dwie godziny wcześniej skończyła mi się paczka i nie miałem przy sobie zupełnie nic. Wychyliłem się i sięgnąłem do schowka w nadziei, że coś tam jeszcze zostało, ale niestety, nie zabrałem ze sobą nawet portfela.
   Złość zaczęła krążyć w moich żyłach z momentem wjechania na ostatni odcinek. Przy ulicy, która wyróżniała się od innych na dzielnicy z uwagi na bogate oświetlenie, znajdowało się sporo samochodów stojących przy chodniku. Nie były zaparkowane, one po prostu tam stały, z włączonym silnikiem, ponieważ ich kierowcy chcieli zamienić kilka słów z "urzędującymi" tu prostytutkami. Wzdrygnąłem się. Kompletnie nie mogłem pojąć, jak dziewczyna może traktować siebie w ten sposób. Owszem, nie byłem grzecznym chłopcem: kiedyś piłem, paliłem i kilkakrotnie uprawiałem seks ze starszymi od siebie, ale sprzedawanie swojego ciała na ulicy było rzeczą totalnie przeze mnie potępianą. Starałem się więc jechać, zupełnie nie zwracając uwagi na te dziewczyny i ich napalonych klientów.
   Moje skupienie na drodze przerwał krzyk dochodzący z drugiej strony ulicy.
- Niech mnie pan zostawi! Zapłacił mi już pan, muszę iść do innych klientów!
   Zmarszczyłem czoło i zerknąłem w miejsce, z którego to usłyszałem. Mało brakowało, a z wrażenia wjechałbym w krawężnik. Nie mogłem uwierzyć, że ją tu widzę.
   Rozszerzyłem oczy i przełknąłem ślinę. Zatrzymałem auto z piskiem opon i niemal wyszarpałem drzwi z zawiasów, tylko po to, by je otworzyć.
- Niezły wóz - skomentowała jakaś dziewczyna, która znikąd nagle wyrosła przede mną. Miała na sobie krótką, czerwoną spódniczkę i długie, pewnie doczepiane rzęsy. Bez wahania zbliżyła się do mnie i chciała położyć swoją dłoń na moim ramieniu, ale odsunąłem się, nie mówiąc ani słowa.
   Zacisnąłem pięści, szybko zmierzając w jej kierunku. Koleś, z którym była, właśnie chwycił ją za ramię i mocno szarpnął, na co warknąłem pod nosem. Był starszy od naszej dwójki i nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że liczy około pięćdziesiątki. 
   Nie widziała mnie, bo odwrócił ją plecami do mnie, dzięki czemu doskonale obserwowałem jego wściekłą twarz. Ona skuliła się charakterystycznie, pokazując swoją bezbronność, co jeszcze bardziej mnie wkurwiło.
- Wydaje mi się, że wyraźnie się wyraziła - syknąłem przez zęby, kiedy już do nich podszedłem. 
   Stanąłem przed tym skurwielem, mierząc go wzrokiem. Błyskawicznie ścisnąłem kołnierz jego skórzanej skóry i odepchnąłem go od niej tak, że prawie upadł. Stanąłem nad nim i w ferworze kopnąłem go w jego wielki, tłusty brzuch. Skrzywił się i na moment zwinął w kłębek, wydając z siebie jęk.
- Zayn! - usłyszałem za sobą, ale nawet na nią nie spojrzałem, zamiast tego zacząłem okładać kutasa jeszcze liczniejszymi kopniakami. - Zayn, przestań! - pisnęła tuż za mną i ścisnęła mnie za moją pięść. 
   Wyrwałem się z jej uścisku i zanim koleś wykonał jakikolwiek ruch, przywaliłem mu prosto w twarz, łamiąc mu nos.
- Wypierdalaj stąd! - wydarłem się nad nim. Domyślałem się, że wszyscy na nas patrzą, ale miałem to w dupie. On ją dotknął. W ten sposób. Najchętniej bym go zabił. 
- Zayn, idź stąd, proszę - szepnęła, zaczynając energicznie pocierać moje ramię.
   Drgnąłem i cały się spiąłem, zerkając na nią. Dopiero teraz dokładniej się jej przyjrzałem. Miała rozpuszczone włosy jak nigdy, w dodatku umalowała usta ciemnoczerwoną szminką i założyła najobrzydliwszą sukienkę, jaką kiedykolwiek w życiu widziałem. 
- Idź do samochodu - zmierzyłem ją wzrokiem, ale po chwili odwróciłem głowę, oddychając ciężko.
- Zayn... 
- Do. Samochodu. - Zamknąłem powieki, zdenerwowany jak nigdy. Nie chciałem wyładowywać na niej złości, naprawdę nie chciałem, ale właśnie mnie do tego zmusiła.
   Facet, który jeszcze przed chwilą przede mną stał, zaczął się podnosić, od razu unosząc ręce do góry. 
- Wow, nie mówiłaś, że masz chłopaka - prychnął, mierząc ją wzrokiem i zaczynając się oddalać, gdy zrobiłem krok w jego stronę. - Gdybym wiedział, że jest taki ostry, może inaczej bym cię potraktował, dziwko.
   Zacisnąłem zęby i dobiegłem do niego, ponownie powalając go na ziemię. Tym razem nikt, nawet ona, nie był w stanie mnie zatrzymać. Okładałem go nogami i pięściami z każdej strony. Byłem jak w transie, tak bardzo rozwścieczony. Robiłem to do momentu, kiedy zaczął pluć krwią. 
- Zayn - rozpłakała się i chwyciła moją dłoń, próbując mnie odciągnąć.
   Ponownie się wyrwałem, ale tym razem nic już nie zrobiłem z tym sukinsynem. Odwróciłem się od niego i zacząłem iść w kierunku samochodu, łapiąc ją za ramię i zmuszając, by kroczyła za mną.
   Tłum gapiów, jej "koleżanek po fachu" i nowych klientów, rozstąpił się od razu, gdy zauważyli, że nie zmienię trasy i prędzej czy później w nich wejdę.
- Zayn, pozwól mi... - odezwała się, ale zmroziłem ją wzrokiem.
- Choć raz się zamknij - warknąłem i otworzyłem drzwi do auta, prawie ją tam wpychając. Dopiero, gdy to zrobiłem, z całej siły uderzyłem pięścią i dach. Wgniótł się, a ja musiałem się oprzeć, nie mogąc uspokoić myśli. Zajrzałem do środka i zauważyłem, jak płacze. Kurwa, tylko nie to. Nachyliłem się nad nią, niemal kucnąłem i zmusiłem ją, by podniosła na mnie wzrok.
- Z-zaynn-n... - załkała żałośnie, a mnie ścisnęło się serce.
Miała zaledwie siedemnaście lat. Zrobiło mi się za nią wstyd i mimo, że nie pierwszy raz w życiu, to po raz pierwszy poczułem to tak dogłębnie. Nie było to powiązane z nieodmówieniem codziennej modlitwy czy brak pomocy mamie przy podawaniu posiłku, jak zazwyczaj. Ten wstyd był inny. Patrząc w jej oczy, nie widziałem tylko swojej siostry. Widziałem siostrę, która była prostytutką lub co gorsze: prostytutkę, która była moją siostrą.